Wewnątrz umysłu introwertycznego zarządcy nieruchomości w dniu wynajmu

Tiffany

Znów nadszedł dzień czynszu, a w moim biurze brakuje pracowników. Chociaż już wcześniej miałam do czynienia z taką sytuacją, nigdy nie jest łatwiej. Dzień czynszu to dzień, w którym wszyscy muszą zapłacić czynsz. Zawsze jest za dużo lokatorów, za dużo telefonów, za dużo pytań. Nawet w dobry dzień czynszu, kiedy mam dwóch agentów ds. wynajmu, którzy muszą poradzić sobie z tłumem, a moja osobista uwaga rzadko jest wymagana, wracam do domu wyczerpana. Dzień czynszu to za dużo, za szybko i za głośno.

Czytając ten pierwszy akapit, można by pomyśleć, że nienawidzę swojej pracy. Nie nienawidzę. I oczywiście, może to nie jest jedna z najlepszych prac dla introwertyków. Ale są w niej aspekty — głównie papierkowa robota — które bardzo lubię. Uwielbiam patrzeć, jak liczby układają się w całość, kiedy tworzę swój roczny budżet. Szczegóły prawniczego żargonu dotyczącego umów najmu mnie fascynują. Czasami lubię nawet usiąść i porozmawiać z moimi pracownikami w wolniejszych momentach. Ale w dniu czynszu nie ma wolnych chwil, a nawet gdyby były, byłbym zbyt zajęty próbami złapania oddechu, aby je delektować.

Wszyscy moi mieszkańcy przychodzą jednocześnie

Dzisiaj jest piątek, najgorszy rodzaj dnia czynszowego. Większość z moich ponad 200 rezydentów otrzymuje wypłatę w piątek i wszyscy wydają się przychodzić jednocześnie, aby uregulować rachunek. Najlepsze dni czynszowe to te, które wypadają w środku tygodnia. Wtedy ludzie mają tendencję do powolnego pojawiania się w okresie karencji, który im dajemy, zamiast napływać wszyscy razem. Nadal wracam do domu wyczerpany w dobre dni czynszowe, ale przynajmniej zazwyczaj daję radęaby moja obsługa klienta była uśmiechnięta do piątej.

To mało prawdopodobne, aby stało się to dzisiaj. Jest zbyt wielu ludzi, aby moja jedyna agentka leasingowa mogła sobie z tym poradzić sama, więc raz po raz wychodzę z biura, aby jej pomóc. Moi introwertyczni mieszkańcy przekazują mi odręcznie pisane listy problemów konserwacyjnych, z którymi borykają się od dwóch lub trzech tygodni. Waham się pomiędzy zrozumieniem a irytacją. Oczywiście nie dzwonili za każdym razem, gdy znaleźli problem inny niż awaryjny; Ja też bym nie chciała. Z drugiej strony mam teraz stos nowych zleceń do wpisania. Bezsilnie patrzę, jak każda kolejna prośba, która pojawia się na ladzie, uszczupla jeszcze kilka cennych chwil, które w przeciwnym razie musiałbym naładować.

Moi introwertycy mogą być irytujący, gdy mają zły czynsz, ale mój ekstrawertyk mieszkańcy są gorsi. Zawsze chcą porozmawiać, gdy przetwarzam ich płatność. W spokojniejszych chwilach przypominam sobie, że to tylko część tego, kim są. Kiedy jednak prowadzą pogawędkę jasnymi, nieświadomymi głosami, trudno jest mi zachować moje desperackie prośby dla siebie. Bardzo pragnę, żeby wpisali swój PIN, wzięli pokwitowanie i ruszyli dalej; za nimi stoją jeszcze trzy osoby i nie mogę zniknąć w tle, dopóki wszyscy nie zostaną załatwieni.

A pomiędzy stosami zadań na moim biurku, telefon przestanie dzwonić i ludzie, którzy wciąż przychodzą do drzwi, muszę zniknąć.Kiedy w końcu nadchodzi przerwa – w końcu! – prześlizguję się do porzuconego krzesła przy biurku. Biorę głęboki wdech, po czym go wypuszczam. Przeglądając projekty ułożone przede mną, odczuwam stres. Nie są tak wyczerpujące, jak trzymanie tego fałszywego uśmiechu na ustach. Myślę, że teraz może uda mi się ustatkować z jednym i ponownie odnaleźć swoje centrum. Trochę postępu, trochę spokoju i poczuję się lepiej.

Ale nie ma spokoju, a zatem nie ma postępu. Połączenia przychodzące i wiadomości są teraz obsługiwane przez jedną osobę, ale to nie znaczy, że mogę ignorować przód. Moja agentka leasingowa jest wciąż całkiem nowa i chociaż szybko łapie wiedzę, nie zna jeszcze odpowiedzi na wszystkie pytania. Ma pytania i muszę na nie odpowiedzieć. I ona też nie może się doczekać, bo pani Taka a taka z oddziału 4015 stuka niemożliwie długimi paznokciami w mój blat i posyła nam obojgu swoje niesławne drwiny.

Jestem potrzebna i powinno być dobrze, ale to ostatnia rzecz, jakiej w tym momencie pragnę.

Mój uśmiech staje się niewiele więcej niż obnażone zęby

Chcę, żeby zostawiono mnie w spokoju na godzinę albo dwa lub dwadzieścia. Może potem będę w stanie – nie gotowy, ale zdolny – poradzić sobie z większą liczbą rozmów i próśb o pracę. Jednak bycie samemu w dniu wynajmu jest pułapką. Moja agentka leasingowa w końcu idzie na lunch i jej 80 Pytania randkowe, które należy zadać, zanim przejdziesz przez etap rozmowy pytania chwilowo ucichają. Ale wraz z jej odejściem straciłem pierwszą linię obrony. Terazkażdy dzwoniący i przychodzący zależy ode mnie i tylko ode mnie. Godzina mija, a mój uśmiech przypomina jedynie obnażone zęby.

Patrzę na zegar niczym zirytowany uczeń czekający na przerwę. Za dwadzieścia minut, piętnaście, dziesięć nadejdzie moja kolej na ucieczkę. Ale nie chcę używać mojego zewnętrznego głosu i huśtać się na drabinkach; Chcę zwinąć się w kłębek z książką i posiłkiem i udawać, że wszystko inne zniknęło. Chcę sześćdziesiąt minut w niebie.

Po obiedzie powinno być lepiej. Zwykle jest przerwa między drugą a czwartą, nawet w najgorsze dni wynajmu. Problem w tym, że od rana jestem tak wyczerpany, że godzina wytchnienia nie wystarczy. Kiedy wracam do biurka, jest mniej telefonów, które mogą mnie odciągnąć, ale moja świadomość irytacji jest tak wyostrzona, że ​​ich miejsce zajmuje tuzin innych rzeczy. Moja agentka leasingowa pisze na zewnątrz, próbując nadrobić zaległości w pracy. W tej chwili nie ma żadnych pytań, ale dźwięk jej klawiatury przypomina mi, że jest ktoś inny tutaj , kto może przerwać mój tok myślenia w każdej chwili . Niepokoi mnie nawet kosiarka przejeżdżająca przez ulicę. Jego stały szum działałby kojąco, gdyby kosił wstęgę Mobiusa. Zamiast tego przerwy, które pojawiają się przy każdym włączeniu kosiarki, powodują wstrząsy w moim mózgu. I nie ma żadnej ulgi, którą mógłbym przyjąć, żadnych zatyczek do uszu, które mógłbym założyć, ani białego szumu, który mógłbym zatopićświat, bo nigdy nie wiem, kiedy mogę być potrzebny.

Moje skupienie i cierpliwość są w strzępach, ale muszę udawać, że cieszę się na widok ludzi radośnie wkraczających przez drzwi wejściowe. Nie mogę wyładować na nich swojego emocjonalnego wyczerpania, nie tylko dlatego, że to moja praca, ale dlatego, że oni nic nie zrobili, aby zasłużyć na mój gniew. Oni, przynajmniej w większości, nie rozumieją, dlaczego mam problemy każdego dnia czynszowego. Jeśli są jednymi z niewielu, którzy rozumieją, są duże szanse, że nie chcą stać i o tym rozmawiać. To w porządku, ponieważ ja również nie chcę stać i rozmawiać o tym z nimi. Oboje wolelibyśmy być zamknięci w naszych wersjach raju introwertyków.

Potrzebuję całej nocy, aby się zregenerować

Piąta nadchodzi i jestem wolny. Chcę lecieć do domu, ale nie mam siły. Zamiast tego brnę. Kiedy docieram do mojej kanapy, zapadam się do tyłu, pozwalając jej wciągnąć mnie głęboko w jego kojące, sztruksowe objęcia. Spokój. Bezpieczeństwo. Ulga. To tak, jakbym była telefonem, który został podłączony tuż przed tym, jak wskaźnik 1 procenta na pasku baterii zniknie. Spokojna, cicha noc będzie musiała minąć, zanim będę w pełni naładowana i znów będę mogła stawić czoła światu. Ale przynajmniej najgorsze minęło na kolejny miesiąc.

Czy podobał Ci się ten artykuł? Zapisz się na nasz newsletter, aby otrzymywać więcej takich historii. Potrzebuję całej nocy, aby się zregenerować

Źródło Co to jest seryjna monogamia: jak to działa & 23 oznaki seryjnego monogamisty zdjęcia: SydaProductions/Shutterstock

Przeczytaj: Tak, istnieje coś takiego jak kac „introwertyczny”

Written by

Tiffany

Tiffany przeżyła serię doświadczeń, które wielu nazwałoby błędami, ale ona uważa za praktykę. Jest matką jednej dorosłej córki.Jako pielęgniarka i certyfikowane życie & Tiffany, trenerka rekonwalescencji, pisze o swoich przygodach w ramach swojej podróży uzdrawiającej, w nadziei, że wzmocni innych.Podróżując tak dużo, jak to możliwe, swoim kamperem VW ze swoją psią pomocniczką Cassie, Tiffany pragnie podbić świat dzięki współczującej uważności.